Wyręczanie dziecka...
Wyręczanie dziecka i rozwój mowy - czy ma to jakiś związek?
Otóż ma i to bardzo duży. Dzisiejsze przedszkolaki oraz uczniowie coraz częściej są wyręczane przez nas dorosłych. Od jedzenia poczynając, a kończąc na zakładaniu ubrania.
Dlaczego tak się dzieje?
· my dorośli nie zawsze wiemy czego i w jakim wieku oczekiwać od dziecka
· ciągle się spieszymy i nie mają czasu, aby nauczyć dzieci samodzielnego działania (łatwiej i SZYBCIEJ jest zrobić coś „za” dziecko i kosztuje to zdecydowanie mniej nerwów)
· często nie stawiamy przed dziećmi żadnych wymagań
Czy ma to związek z rozwojem mowy?
Wyręczając dziecko w codziennych czynnościach, usuwając mu „spod nóg” wszelkie przeszkody, odbieramy szansę na samodzielność i na naukę różnych potrzebnych w życiu umiejętności.
Przykłady:
· Chłopczyk 3 lata: Dorosły co chwilę pyta go podczas spaceru: „chcesz pić, jesteś głodny?” Dziecko trzyletnie potrafi doskonale rozpoznać czy chce pić, czy jest głodne. Dajmy mu szansę, aby samo nam to powiedziało – tak, jak potrafi. Na początku przez wskazywanie palcem, stopniowo podnosimy poziom oczekiwań i domagamy się powtarzania prostych słów: „daj pić”, „daj jeść”. Jeśli dorośli odgadują potrzeby dziecka i werbalizują lub spełniają, zanim ono zdoła je zakomunikować - dziecko nie chce mówić, bo właśnie zostało w tym wyręczone.
· Dziewczynka 3 lata: nie przechodzi z etapu wskazywania palcem i wydawania nieartykułowanych dźwięków, kiedy czegoś chce, do etapu mowy czynnej. Dlaczego tak się dzieje? Dorosły nazywa za nią cały świat. Również jej potrzeby. Dziewczynka pokazuje palcem na lodówkę. Mama dopytuje dziewczynkę: chcesz mleczko? Dziewczynka dalej pokazuje palcem i wydaje dźwięki „yyyy…”. Na to rodzic „chcesz soczek?” Dziewczynka wyciąga rękę i kiwa głową. Właśnie ktoś odkrył jej potrzebę. Wyręczył ją w mówieniu. Sama już nie musi…
· Szkoła podstawowa. Miejsce: szatnia szkolna. Często uczniowie klas młodszych, a czasem nawet starszych są ubierani i rozbierani przez swoich rodziców. Dzieci zapatrzone w przestrzeń i mamy sznurujące im buty, zapinające guziki, zakładające szaliki, czapki i rękawiczki. Jeśli nie będziemy oczekiwać, aby dzieci uczyły się samodzielności – nigdy się jej nauczą. A przecież codzienne czynności to świetna okazja do doskonalenia sprawności w zakresie motoryki precyzyjnej! Zapinanie suwaków, guzików, zatrzasków, samodzielne jedzenie, zapinanie obuwia na rzepy czy w końcu sznurowanie. Wyręczając dzieci w tych czynnościach pozbawiamy ich okazji do nauki i rozwijania własnej sprawności – sprawności manualnej, której rozwój jest ściśle związany z rozwojem umiejętności werbalnych (mówienia, czytania, pisania).
· Następny problem to nadmierne, niestosowne do wieku rozdrabnianie jedzenia. To także wyraz nadopiekuńczości i pozbawiania dziecka samodzielności w jedzeniu. Pamiętajmy też o tym, że dzieci, które straciły mleczne uzębienie lub mają przyrośnięte lub skrócone wędzidełko podjęzykowe, również mają problemy z rozdrabnianiem pokarmów. Zatem konsystencję pożywienia dostosowujemy do możliwości dziecka. Podczas jedzenia mięśnie buzi i języka mają wspaniałą okazję do dodatkowego wysiłku, co na pewno korzystnie wpłynie na ich sprawność, a co za tym idzie na wymowę. Niech nasze dzieci chrupią jabłuszka i marchewki – na zdrowie!
Literatura:
E. Gruszczyk-Kolczyńska, E. Zielińska „Jak czynności samoobsługowe wpływają na dynamikę rozwoju umysłowego dzieci i przyczyniają się do ich lepszego przygotowania do nauki szkolnej” (w) red. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska „Starsze przedszkolaki. Jak skutecznie je wychowywać i kształcić w przedszkolu i w domu”, Bliżej Przedszkola, Kraków 2014.
Dodaj komentarz